piątek, 1 czerwca 2012

Zapytanie

Chciałbym podsunąć dzisiaj taki dylemat, który dotyka mnie od jakiegoś czasu, a dla którego bodźcem do publikacji stał się komentarz Anonima: "Może wystarczy dopuścić do siebie drugiego człowieka?" pod postem "Ja>muzyka>człowiek". Pytanie brzmi:

 Co znaczy być sobą?
Czy to niezależna kreacja charakteru i postawy? Obiektywnie od panujących kultur, środowisk i  wpływów.
A może jestem sobą właśnie dzięki temu gdzie i kiedy się znalazłem? Wykreowany przez kulturę, środowiska i wpływy.
Gdzie przebiega rozróżnienie? Gdzie leży prawda albo ewentualny istniejący konsensus?
Czy "ja" jest we mnie i jest kwestią odkrycia? A może "ja" to archipelag i wymaga rozwinięcia żagli na inne wyspy? Od czego zacząć?
Zauważyłem, że ostatnio częściej zadaję pytania.

3 komentarze:

  1. Odnoszę wrażenie, że potrzebujesz dogłębnego poznania swojego ''ja'', żeby, jak napisałam w poprzednim komentarzu, dopuścić do siebie drugą osobę.
    Aczkolwiek, ja polecam trochę inną metodę, a dokładniej zupełnie odwrotną, tj. dopuść do siebie drugiego człowieka, żeby poznać własne ego. :)
    Możliwe, że Cię to w ogóle nie przekona. Ja jestem typową ekstrawertyczką, więc uważam ją za trafną;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze szczery szacunek za obiektywizm i epistemologiczną samokrytykę w wydawaniu sądów. Niewielu to potrafi.
      Druga rzecz, będąc świadoma tego, że odpowiadasz na pytanie "Gdzie przebiega rozróżnienie ?" czy potrafisz uzasadnić tę odpowiedź argumentem innym niż osobisty ekstrawertyzm?

      Usuń
  2. Gdzie jest granica? Szczerze mówiąc to nie mam zielonego pojęcia.
    Jednak, jeżeli spojrzeć na to z innej, mniej filozoficznej, strony, można dostrzec ogrom ''ja'' w sobie.
    Kiedy zaczynamy się zastanawiać nad sobą, jesteśmy ''ja myślącym'' i zarazem ''ja'' o którym się myśli. Idąc dalej, pojawiają się kolejne ''ja'', które odkrywamy przy kontaktach z ludźmi z różnych środowisk, czy podejmowaniu różnych decyzji, a też mamy ''ja'', które mogą opisać nasi znajomi. Nie będę podawała tu wszystkich wspomnianych w artykule rodzajów, bo chyba nie do tego zmierzamy.
    Może to jest rozróżnienie, o które Ci chodziło? A może w ogóle poszłam w inną stronę?
    Opieram się tu na artykule, który kiedyś miałam okazję przeczytać w ''Charakterach''.

    OdpowiedzUsuń