wtorek, 27 sierpnia 2013

Prolog

- Nadchodzi... - pomyślał kiedy lodowaty wiatr smagnął go po twarzy, znacząc sinym kolorem jego kości policzkowe. Zacisnął mocniej dłonie na rękojeści miecza i umiarkowanym ruchem poprawił ustawienie stóp. Pozycja trzeciej gardy, tak jak uczył go mistrz. Nie wiedząc co czeka ze strony przeciwnika, ta zdawała się być najodpowiedniejszą. Nie wyprowadzi z niej silnych ciosów, ale będzie w stanie szybko zareagować. Choć i to może okazać się niewystarczające...
Przebijający się gdzieś między gwizdami wichury podmuch melodii wyrwał go z zadumy. Rozejrzał się, ale na otaczającej go łące nie dostrzegł nic poza swoim cieniem rzucanym przez księżyc na znokautowaną wiatrem trawę. Delikatne dźwięki fletu układały się w ciepłą i uwodzicielską muzykę. 
- Zatem jesteś - powiedział zamykając oczy. Rozluźnił barki i opuścił miecz. Melodia ustała.
- Rozczarowany? - usłyszał delikatny kobiecy głos.
- Nie. Usatysfakcjonowany. 
Ekscytacja i podniecenie urosły w nim do smoczej rangi, nadal jednak trzymając je szczelnie zamknięte, nie pozwolił, by wzięły górę nad jego spokojem.
- Nie wiedziałem, że lubisz muzykę.
- Sztuka jest nieśmiertelna - odpowiedziała - choć często brak mi partnerów do tańca.
Schował miecz i otworzył oczy. Długo oczekiwany moment. Wreszcie mógł ją ujrzeć! Z głębi naciągniętego kaptura jej płaszcza, na klatkę piersiową wylatywały tylko dwa kosmyki prostych, śnieżnobiałych włosów. Wydawało mu się, że mijają wieki, zanim go zdjęła. Na jego twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Była najpiękniejszą istotą jaką kiedykolwiek widział  i jasnym było, że jest ona ostatecznym pięknem jakiego może dostąpić człowiek. Jej oczy o czerwonych tęczówkach i głęboko czarnych źrenicach patrzyły na niego teraz, współgrając z lekkim uśmiechem pojawiającym się na krwistoczerwonych ustach.
- Niewielu się cieszy na mój widok - wybiła go z kontemplacji.
- Zbyt dużo poświęciłem starając się ciebie poznać i zrozumieć, żeby teraz się smucić.
Zbliżyła się do niego i kładąc z naturalną lekkością, dłonie na jego piersi, zbliżyła twarz do jego twarzy. Mówiła ciepłym, słodkim głosem:
- O tak, poznałeś wiele tajemnic na mój temat i znasz mnie jak nikt inny. Ale nie możesz zapominać kim jestem...
-Wiem - odpowiedział cicho. Ujął jej dłoń w swoją, objął w talii i patrząc jej w oczy, rzekł tylko, tonem oznajmującym:
- Pierwszy takt.
I tańczyli. Ona z nim, a on z nią. Tańczył ze swoją Panią Śmierć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz