piątek, 12 kwietnia 2013

Potyczka w Bitwie, na Wojnie

Wchodzę do swojego pokoju. Lewą ręką zamykam za sobą drzwi i staję wobec przestrzeni osobistej tworzonej przez kilka ścian i zbiór przedmiotów znajdujących się w ich obrębie. Rozglądam się. Kanapa. Biurko. Ściana z gitarami. Pusto. Pierwsze co mnie ogarnia to przygnębienie, smutek. Po krótkim zastanowieniu dochodzę do źródła i odpowiadam dlaczego. Jestem sam. Na te słowa, skomplikowana biochemia mojego organizmu reaguje odpowiednimi związkami, wywołując u mnie kolejne fale negatywnych emocji. Zasypuje mnie grad strzał obrazów znanych mi pięknych kobiet oraz prawdopodobnych scenariuszy z nimi związanych, w tym bijących w moje potrzeby bliskości, ojcostwa, odpowiedzialności. Czułe punkty zostały zranione. Z pomocą przychodzi mi mój wierny giermek, taszcząc ciężko, lecz z entuzjazmem, bandaże i wierną tarczę, towarzyszkę bitew, której imię nadałem Racjonalizacja. Wraz z nią, wraca odwaga i siła by, prąc naprzód, rzucać dzielnie pociski pytań i twierdzeń. Kolejno pod moje ręce podchodzą włócznie o ostrych grotach znaków zapytania; "Czyż nie jestem jeszcze młody?"; "Czy to ta Jedyna?"; "Jakie mam wobec tego pragnienia?". I kiedy przeciwnik zdaje się opaść z sił na tyle, by nie móc utrzymać tarczy, i ja zrzucam cięższy oręż, a zza pleców wyciągam łuk, sięgając równocześnie do kołczana pełnego zaostrzonych grotów twierdzeń: "Związek to rzecz poddana władzy nie tylko emocji lecz i rozsądku!"; "Mam na to czas!"; "Doglądaj swoich emocji!"; "Bądź uważny!"...
Koniec końców, przeciwnik mój pada. Zamykam drzwi w swej głowie, wiodące na pole bitwy. Zostawiam za sobą okrzyki potyczki i, niosące je, wichry, smagające mą tarczę nie mniej niż ciosy oponenta.
Zza moich pleców przypomina o sobie jedynie echo ostatniego krzyku dobitego przeciwnika, odgrażające się powrotem i zemstą o strasznej sile. Tak, mam tego świadomość i wiem,  że to była jedynie bitwa, pomniejsza potyczka w wojnie, która trwać będzie po ostatnie bicie serca. Mojego serca.

9 komentarzy:

  1. yyyy...czy to znaczy że nigdy nie chcesz się zakochać?

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem chcemy miłości tak bardzo, że jej nie zauważmy... nie jest tak ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem Tobie tyle: taka bitwa potrafi trwać długo i namiętnie, ale jest jedno ALE. Otóż po każdej jednostkowej bitwie wyciągasz wnioski, a o za tym idzie, stajesz się zasobniejszy w wiedzę o słabych punktach przeciwnika. Przy każdej kolejnej bitwie Twoja moc co raz, to mocniej niszczy wroga aż któregoś razu obróci go w pył gdy potraktujesz go napalmem mądrości :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Otwarta wojna w dzisiejszych czasach jest nie opłacalna. Zwłaszcza rzucanie się w wir walki, nie znając "wroga". Dobry wywiad to połowa sukcesu, druga połowa to wykorzystanie informacji. Otwarte bitwy co prawda odkrywają wiele faktów, ale też ponosi się przy nich straty. Atakuj mądrze, zbieraj informacje, układaj plan i nie bój się działać. Osobiście wolę żałować że coś zrobiłem niż później żałować, że nie chciałem spróbować. Nigdy jednak nie przesadzaj. Nieraz jednak lepiej się wycofać niż ciąć obosiecznym ostrzem.

    OdpowiedzUsuń
  5. http://demotywatory.pl/4105631?fb_action_ids=570960752936454&fb_action_types=og.likes&fb_source=other_multiline&action_object_map=%7B%22570960752936454%22%3A304990512964568%7D&action_type_map=%7B%22570960752936454%22%3A%22og.likes%22%7D&action_ref_map=%5B%5D Bardzo mi się kojarzy ten filmik z Twoim wpisem...

    OdpowiedzUsuń
  6. a może wystarczy faktycznie nie dawać za wygraną?

    OdpowiedzUsuń
  7. ''A może miłość jest przyjemnym uczuciem, którego zaznanie jest sprawą przypadku, czymś, co się zdarza, jeśli człowiek ma szczęście?''

    Polecam Erich'a Fromm'a ''O sztuce miłości'', może pomoże Ci w szukaniu odpowiedzi na pytania.

    OdpowiedzUsuń