Wchłonięty przez ciszę
własnych myśli, stał teraz pośrodku przestrzeni zamkniętej
czarnym sklepieniem. Bezkres bezdźwięcznej pustki, choć
przytłaczający, emanował spokojem. Gdzieś w oddali rozdarł się
pojedynczy grzmot niepewności gdy otworzył oczy żeby zorientować
się w sytuacji. Wewnętrzne Sanktuarium – pomyślał – muszę
zachować kontrolę...
Impulsy ulgi spłynęły z
barków wojownika pod naciskiem obcego dotyku.
- Nie męczy Cię to? -
usłyszał. Kobiecy głos, słodki i ciepły, zdawał się współgrać
z czułym masażem.
- Te wszystkie walki, całe
to poszukiwanie...musisz być strasznie zmęczony.
Delikatny dotyk smukłych
dłoni sunął po jego piersi kiedy stanęła przed nim. Choć niższa
niż Bezimienny, stała teraz na tyle blisko by z jej odsłoniętego
karku uderzył go słodki, kojący zapach, którego choć nie umiał
określić, nasuwał jedno skojarzenie – rozkosz. Ciemnozłote
włosy, z tyłu upięte w niedbały kok, z przodu częściowo
skrywały jej uwodzicielskie spojrzenie niebieskich oczu, które
wędrowało między jego oczami, a miejscem gdzie kierowała swą
rękę. Całe jej ciało, delikatne jak błękitny jedwab, którym
była skąpo okryta, przeszło subtelnym dreszczem. Choć krótka,
chwila ta była jak spektakl pożądanego piękna. Jej oddech nagle
jednak się urwał, a przerażone spojrzenie spotkało się z twardym
wzrokiem mężczyzny. Złapał ją za nadgarstek ręki, która
sięgała do pasa jego szaty. Ta szybko wplotła drugą dłoń w jego
włosy i zbliżyła twarz do jego twarzy.
- Przecież mnie
pragniesz, widzę to w...
- Nie – uciął twardo.
Wzdrygnęła się lekko.
- Kłamiesz – wycedziła
– wszyscy mnie pragniecie. Beze mnie...
- Nie – powtórzył.
Otworzyła szerzej oczy, jak gdyby w niedowierzaniu.
- Ale...jestem piękna.
Jestem jedyna. Czemu... - głos jej zadrżał.
- Nie jesteś Nią –
powiedział, tym razem łagodniej. Uwolnił jej rękę i przytulił
całą do siebie.
- Ale... - cicho, w
niedowierzaniu powtarzała.
Poczuł jak koszula na
jego piersi moknie od jej łez.
- Dziękuję –
wyszeptał. W tym momencie jej sylwetka zmieniła się w wodę i
powoli zniknęła z ramion wojownika.
Tak Sherabita ukoił
Pożądanie.