niedziela, 27 maja 2012

Ja>muzyka>człowiek

Kiedy tak siedzę sobie sam w swoim pokoju, z wzmacniacza bucha decybelami muzyka wypełniająca całą przestrzeń powietrzną od okna aż po drzwi, nie pozwalając przeniknąć żadnym dźwiękom z zewnątrz, gdzie bawi się moja siostra z koleżankami, i zdaję sobie sprawę, że siedzę sam ze swoim nastrojem. Dociera do mnie jak bardzo oczekuję drugiego człowieka. Chcę tu kogoś do kogo mógłbym otworzyć usta i kto otworzyłby się do mnie. Ale siedzę, odseparowany barierą dźwięku i ścian od reszty świata uświadamiając sobie jak bardzo uzależniony jestem. Od ludzi. Czuję się jak narkoman, którego nie stać na kolejną działkę. Nie mogę jej kupić, nie chcę jej kupić, a mimo to tak bardzo jej pożądam. Czym się różnią pożądania ciała i ducha? Które są gorsze? Wobec których pożądań jestem słabszy? Czy dopiero teraz zostaję sam albo, co gorsza, czy dopiero teraz jestem sobą? Czym się objawia "jestem sobą"?
Odpowiedzi brak. A zatem pakuję pytania w walizkę i stwierdzam: muszę wyjechać.

2 komentarze:

  1. może wystarczy dopuścić do siebie drugiego człowieka?

    OdpowiedzUsuń
  2. Na ostatnie zdanie mam jedną odpowiedź: zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń