"-A Ty? Czego chcesz?
Zastanawiam
się. Chcę zabić van Dykena. Z różnych powodów. Chcę swój miecz...
Przede wszystkim chcę wrócić po moje rzeczy i Jadrana. Ale czy tego chcę
naprawdę? Chcę znaleźć moich rozbitków i zakończyć misję. Chcę wrócić na
Ziemię i odszukać Deirdre. Czy jest jakaś jedna rzecz, której chcę?
Jedna, która ma znaczenie? Zrobić swoje i zachować człowieczeństwo?
Mgłę
wokół mnie ścina kolczasty mróz, jakaś niewidzialna siła szarpie skały,
wyrywa kamienie, które szybują w górę, spadają martwe, rozkrzyżowane
kruki. Zabici wojownicy zaczynają gramolić się na nogi, chwytają się za
głowy i krzyczą okropnymi, martwymi głosami. Wśród gotującej się
lodowatej mgły wysnuwają się zmiennokształtne widma. Deirdre, van Dyken,
potem koń z głową kruka. I wszystkie krzyczą.
- Dosyć! - wrzeszczy Hatrun. - Jedna rzecz! Nie możesz chcieć wszystkiego!
Tornado ucicha. Tylko mgła snuje się jak przedtem.
- Spójrz! - woła Hatrun, wyciągając do mnie rękę. - Czym jest jabłko?
- Owocem – odpowiadam tępo.
- Głupcze! Czym jest!
Przygląda
się swojej dłoni, jakby widziała ją po raz pierwszy. Patrzy i mówi, ale
teraz nie rozumiem ani słowa. Ciąg monotonnych wyrazów. Nie brzmią jak
zaklęcia, raczej jakby ostentacyjnie opowiadała o jabłku. Ale w jakimś
dziwnym języku. Trwa to przez chwilę, aż w jej tyradzie słów zaczynają
pojawiać się zrozumiałe słowa:
- ...cukru... skóra... - i znowu bełkot – cośtam... cośtam... wody... cośtam...
Jej dłoń pokrywa się szronem, igły lodu otaczają kręgiem stopy. Trawa rozsypuje się w proch. Lekko drży ziemia.
A potem w krótkim, podobnym do wyładowania błysku pojawia się jabłko.
To
znaczy: jabłko... W rzeczywistości jego tutejszy odpowiednik. Owalny
owoc o ciemnozielonej, połyskliwej skórce pokrytej pomarańczowymi
cętkami.
Jednak leży na dłoni Hatrun, pachnie i lśni. Jak to we śnie.
- Teraz Ty! - woła Hatrun. - Czym jest jabłko? Czyżbyś nie wiedział?
Męczą
mnie te mityczne bzdury. Mam znaleźć sedno bycia jabłkiem? Istotę
jabłkowości? Tao szarlotki? Sam mam stać się jabłkiem? Jabłonią, Boże
uchowaj?
Uderzenie
spada nam mnie znikąd, jest niczym wyładowanie paralizatora i zmiata
mnie na ziemię, pomiędzy trupy, skały, kości i potrzaskane miecze.
- Głupcze! Chciałeś zmienić siebie czy przywołać jabłko?! Powstań. Powstań i wyciągnij rękę.
Powstaję
i wyciągam rękę. Czym jest jabłko? Przypominam sobie jabłka: żółte,
czerwone i zielone, czuję w nozdrzach zapach jabłek, dotyk woskowatej
skórki, biały, jędrny miąższ zgrzytający w zębach, sok.
Dostaję
skurczu szczęk, coś kwaśnego wypełnia mi usta, krztuszę się, po czym
spada na mnie kolejne wyładowanie. Skarcony, gramolę się na nogi i
posłusznie wyciągam rękę. Coś mi mówi, że to nie jest taki zwykły sen.
- Czym jest jabłko? - powtarza cierpliwie Hatrun."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz